Recenzja filmu

Ukryta gra (2019)
Łukasz Kośmicki
Bill Pullman
Lotte Verbeek

Gambit królewski

Rozgrywająca się w najgorętszym okresie zimnej wojny "Ukryta gra" dowodzi, że można u nas nakręcić film gatunkowy, który nie potrzebuje taryfy ulgowej. Reżyserski debiut Łukasza Kośmickiego nie
Czysta matematyka i czysta wódka - tłumaczy profesor Joshua Mansky (Bill Pullman), gdy w jednej ze scen filmu udaje mu się bezbłędnie przewidzieć wynik karcianej gry. Zasiadając do pokera lub partii szachów, naukowiec niczym Doktor Strange w "Avengers" wizualizuje sobie tysiące wariantów dalszego przebiegu potyczki. Aby uspokoić gonitwę myśli i wybrać najskuteczniejszą strategię walki, bohater wlewa w siebie cysterny trunków. Triumfując nad rywalami, przegrywa z chorobą alkoholową. Kiedy więc amerykański rząd zmusza go do wzięcia udziału w pojedynku z szachowym arcymistrzem z ZSRR - i to w stolicy kraju, w którym konsumpcja napojów wyskokowych jest sportem narodowym - domyślamy się, że uczony nie wyrwie się szybko ze szponów nałogu. Jednak nawet nieustanny rausz nie przeszkodzi Mansky'emu w odkryciu, że został uwikłany w śmiertelnie niebezpieczną szpiegowską intrygę. Jej rozstrzygnięcie będzie miało wpływ na dalsze losy świata.



Rozgrywająca się w najgorętszym okresie zimnej wojny "Ukryta gra" dowodzi, że można u nas nakręcić film gatunkowy, który nie potrzebuje taryfy ulgowej. Reżyserski debiut Łukasza Kośmickiego nie jest "dobry jak na polskie warunki". To po prostu świetny dreszczowiec, który zgrabnie osadza hitchcockowską z ducha historię w scenerii Warszawy lat 60. Z jednej strony mamy tu więc podwójnych agentów, skrytobójców, hipnotyzera i femme fatale, której starannego makijażu nie zepsułby nawet radioaktywny deszcz. Z drugiej - absurdy socjalizmu, lokale gastronomiczne wyjęte żywcem ze "Złego" Tyrmanda oraz ciągle żywe wspomnienie Powstania w 1944 roku. Od strony realizacyjnej wszystko jest tu dopięte na ostatni guzik: drobiazgowa rekonstrukcja PRL-owskiej rzeczywistości w wykonaniu nagrodzonego Oscarem scenografa Allana Starskiego, efektowne, wyraźnie stylizowane na hollywoodzkie widowiska sprzed pół wieku zdjęcia jednego z najlepszych polskich operatorów Pawła Edelmana, a także szykowne kostiumy Ewy Gronowskiej, które dyskretnie podkreślają osobowość postaci.


Największym atutem utworu jest jednak scenariusz przywodzący na myśl partię szachów. W tekście Kośmickiego (będącego notabene współautorem fabuły "Domu złego") oraz Marcela Sawickiego nie ma miejsca na błąkające się bez celu postaci czy choćby jedną zbędną linijkę dialogu. Każda scena dokłada cegiełkę do konstrukcji intrygi. Nawet, gdy reżyser niespodziewanie uderza w komediowe tony (humoru w filmie nie brakuje) albo wysyła Mansky'ego na suto zakrapianą wycieczkę po nocnej Warszawie, widz cały czas otrzymuje informacje istotne zarówno dla rozwoju fabuły jak i charakterystyki bohaterów. W efekcie "Ukryta gra" sprawdza się jako pełne zwrotów akcji kino sensacyjne, poruszająca opowieść o próbie naprawienia błędów z przeszłości, wreszcie ostrzeżenie przed politycznym obłędem mogącym sprowadzić na ludzkość zagładę.

Spośród zebranej na planie międzynarodowej obsady największe wrażenie robią Robert Więckiewicz i Aleksiej Serebriakow. Pierwszy wciela się w dyrektora Pałacu Kultury i Nauki, który ma pilnować Mansky'ego, ale zamiast tego  zaprzyjaźnia się z nim.  Zaradny aparatczyk to postać żywcem wyjęta z kina Andrzeja Munka - uosobienie Polaka-cwaniaka, a zarazem człowiek psychicznie pokaleczony, niepotrafiący otrząsnąć z koszmaru przeżytego podczas II wojny światowej. Rosyjskiemu aktorowi przypadła z kolei rola demonicznego generała Krutowa - miłośnika kubańskich cygar i tortur, który samym tylko spojrzeniem mógłby uśmiercać małe kotki.  Początkowo Więckiewicz i Serebriakow (wspierani przez Wojciecha Mecwaldowskiego w pysznym epizodzie konferansjera) zupełnie przyćmiewają główną gwiazdę filmu, czyli Billa Pullmana. Jego bohater, choć nie tak wyrazisty i charyzmatyczny, z czasem dostaje jednak kilka poruszających scen. Pozwalają one lepiej zrozumieć Mansky'ego - zgorzkniałego, pozbawionego złudzeń geniusza, a zarazem szlachetnego everymana rodem z filmów Franka Capry.


"Ukryta gra" ma jeszcze jednego bohatera - to wspomniany Pałac Kultury i Nauki, który na ekranie zamienia się w pole bitwy między wywiadami. Bodajże pierwszy raz od czasów "Ekstradycji 3" polscy twórcy zdecydowali się wykorzystać socrealistyczny symbol stolicy - z jego plątaniną pomieszczeń, tajnych przejść i skrytek - jako miejsce akcji filmu. Pozostaje mieć nadzieję, że spełniony debiut Kośmickiego położy podwaliny pod budowę popkulturowego statusu gmachu. Gwarantuję Wam, że po seansie "Gry" spojrzycie na "Pekin" zupełnie inaczej.
1 10
Moja ocena:
8
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones